Przyrost formy

Czwartek, 11 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria MTB
Kolejny dzień rozruchu.
Dzisiaj wjechałem w teren.
Warunki pogodowe w stosunku do wczorajszego wypadu znacznie się pogorszyły. W dzień na zmianę padał deszcz oraz świeciło słońce. W nocy przeszkadzały w jeździe podmuchy wiatru oraz mokra nawierzchnia.

pozdrawiam

Odbudowa formy

Środa, 10 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria MTB
Przez ostatni miesiąc bardzo się zaniedbałem pod względem formy fizycznej.
Praca przy komputerze do godzin nocnych, studia oraz wesela:) przy tej konfiguracji nie znalazłem czasu na rower.
Rozpoczyna się długi weekend i okres, w którym muszę się trochę ruszyć.

Pozdrawiam

Gorce - Turbacz

Niedziela, 17 maja 2009 · Komentarze(4)
Kategoria MTB
Zaplanowana pierwsza wizyta w Gorcach miała się odbyć w sobotę ale z przyczyn pogodotwórczych sobota upłynęła pod znakiem konserwacji ghosta i raleigha (mój pierwszy poważny rower). Niedziela przyniosła ze sobą ocieplenie oraz wspaniałą słoneczną pogodę.

Punkt 8:30 wyjazd z domu z kilkunastokilogramowym wyposażeniem w stroną Gubałówki.

Jedna z wielu kapliczek w Dzianiszu

Widok od strony północnej Dzianisza


Po zdobyciu Gubałówki zacząłem kierować się w stronę Nowego Targu.

Niedzielny, poranny widok z Gubałówki

W drodze do Nowego Targu


Nowotarski rynek


Początek żółtego szlaku do schroniska Turbacz. Niestety miejscami podjazd był za stromy i zbyt kamienisty na jazdę. Musiałem iść z buta.


Kaplica Papieska



Szlak żółty później staje się na tyle przyjemny, że do samego schroniska można bez problemu podjechać na rowerze. Po drodze spotkałem parkowców, z którymi zamieniłem kilka słów. Są bardzo pozytywnie nastawieni do rowerzystów.
Muszę potrenować ponieważ tchu w piersiach miałem jeszcze sporo ale kolana nie wytrzymywały wysiłku. Momentami na podjeździe strasznie piekły.

W schronisku zgadałem się z dwoma rowerzystami i przy okazji posiliłem się naleśnikami.



Szlak czerwony na Turbacz. Miejscami zbyt stromy na rower ale największy problem stanowiły wiatrołomy.


Turbacz 1310mnpm


Pobłąkałem się w okolicy Turbacza a następnie skierowałem się szlakiem w stronę Kiczory.


Zalew czorsztyński (troszkę go widać), widok z czerwonego szlaku z Kiczory


Odbiłem w prawo na czarny szlak, z którego zbłądziłem by pojeździć po trasach nieuczęszczanych przez turystów. W takich miejscach czuć atmosferę lasu.


Koniec przygody w terenie. Do domu jeszcze kilkadziesiąt kilosów a pomału zaczynają skurcze w nogach łapać.


Kościół oraz skansen w Łopusznej




Potok Białka. Przez most już można "dziko" przejechać





Herbata z cytryną w plenerze smakuje wyśmienicie. Przy okazji napełniłem bukłak świeżym piciem. 3 litry herbaty owocowej z yarbe mate myślałem, że starczy na cały dzień.


Ostatni zdjęcia jakie zrobiłem. Jakieś 30km przed domem zaczeły mną szarpać skurcze. W piersiach miałem jeszcze duży zapas siły ale nogi padły. Od tego momentu wlokłem się do domu w ślimaczym tempie. Byle tylko dojechać.





Do domu dojechałem o godz 22:30. Dinotte na kasku się przydał:) Tak, to prawda. W końcu go kupiłem.

Pozdrawiam

Trzeba się rozruszać po chorobie

Niedziela, 3 maja 2009 · Komentarze(0)
Kategoria MTB
Choroba dopadła mnie w najmniej spodziewanym momencie czyli w długi weekend majowy. Miałem się wybrać z kilkoma kolegami na skałki by się po wspinać (czego wcześniej jeszcze nie robiłem). Rower też odpadł.
Dzisiaj po ustąpieniu większości objawów grypy czy jakiegoś innego choróbska postanowiłem delikatnie rozruszać kości. Przy okazji przetestowałem sensor rytmu serca i czujnik kadencji do Garmina Colorado. Efekt? Nie zapisały mi się w śladzie podroży dane odnośnie kadencji. Dziwne, chyba że w śladzie się nie zapisuje ta informacja.

W poniedziałek rano pobudka, wyjazd do Katowic. W piątek na weekend trzeba odwiedzić Kraków. W domu będę późnym wieczorem w niedzielę, po której nastaje poniedziałek i kolejny wyjazd do Katowic do pracy z piątkowym powrotem do domu - prawie dwa tygodnie bez roweru!

Pozdrawiam

Szlifowanie podjazdów

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria MTB
Dzień minął na szlifowaniu techniki podjazdu. W pobliżu domu mam 130m podjazd zerodowaną, kamienistą drogą polną.
Coś takiego jak szybkość powrotu i zmiana skoku widelca przydaje się na trudnych wzniesieniach. Przy maksymalnym skoku widelca podczas podjazdu przednie koło odrywało się od ziemi i ciężko było utrzymać kontrolę nad rowerem. Przy zmianie skoku na 100mm podjazd łatwiej mi się pokonywało. Przy odpowiednim ustawieniu szybkości powrotu widelca, rower pokonuje nierówności i kamienie jak pojazd gąsienicowy (takie moje odczucie). Mogłem spuścić trochę powietrza z opon. Napompowałem je do 4 barów (maksymalne ciśnienie według producenta) ponieważ dużo ostatnio jeździłem po asfalcie.

podjazd


na górze


pozdrawiam

Zalew Liptovska Mara - Słowacja

Sobota, 18 kwietnia 2009 · Komentarze(5)
Kategoria MTB
Bardzo ciężki dzień, który zakończył się życiowymi rekordem: dystansu, prędkości, przewyższeń i czasu spędzonego na rowerze.
Z dania poprzedniego późno wróciłem się z pracy, więc późno wstałem.


Szybko zacząłem się pakować. Zabrałem w końcu kuchenkę turystyczną wraz z zestawem tanich naczyń biwakowych z niezbędnikiem.
Bukłak dawno nieużywany postanowiłem odkazić bimbrem. Tabletek czyszczących nie posiadam, nie chciało mi się za nimi biegać.
W sumie plecak po spakowaniu ważył 6,5 kg.

Przed wyjazdem postanowiłem wpaść do fryzjera by trochę skrócić włosy dla lepszego komfortu termicznego.
Mój wyjazd dodatkowo się opóźnij ponieważ zmuszony zostałem do wymiany linki tylnej przerzutki, która się trzymała na dwóch drutach.
Ostatecznie wyjechałem po 11:00


Niestety na tym podjeździe zaatakował mnie deszcz. Byłem na taką okoliczność przygotowany dzięki posiadaniu w swoim ekwipunku kurtki Alpinusa z jakiegoś hydroteksu.


Widok na zalew Liptovska Mara. Główny cel wycieczki to objazd w koło jeziora. Miałem krótszy wariant trasy przygotowany, w którym miałem jedynie dojechać do zalewu. Mniej dystansowy wariant zaplanowałem na wypadek załamania się pogody i ewentualnych problemów wytrzymałościowych. Szczęście, że pogoda dopisała i forma też.



Na górkę po prawej stronie zdjęcia trzeba było najpierw wjechać ale później fajnie się zjeżdżało serpentynami. Droga powrotna będzie biec przez tą samą górę


Widok na jezioro oraz na stanowisko archeologiczne, które znajdowało się na górce. Niestety nie dało się go przejechać na rowerze i trzeba było pokonać kilka odcinków z buta.


Zasłużony obiad i łyk zielonej herbaty. Kuchenkę chciały mi zabrać mrówki bo nie miałem się gdzie rozłożyć z jedzeniem jak tylko na mrowisku ;)


Dalsze podejście na górę. Na zdjęciu nie wygląda jakoś stromo ale ciężko było podchodzić na piechotę.


Trafiłem na fantastyczną ścieżkę w dół, na której pozwoliłem sobie popuścić hamulec.


Seria zdjęć z miasta Vlachy wraz z jakimś opustoszonym pałacykiem.



Troszkę krajobrazu industrialnego



Zadanie wykonane. Zalew wzięty w koło i powrót do domu.





Na około 130 km roztwór neste green tea i powerade’a zrobił się dla mnie strasznie słodki (aż się niedobrze robiło). Zatrzymałem się w pobliżu drogi, gdzie płyną potok. Rozstawiłem się z kuchenką i zaparzyłem sobie porządnej zielonej herbaty. Dolałem przegotowanej wody do bukłaku i w drogę.

143 km to kryzys bo skończyła się woda w bukłaku. Do domu niedaleko i powiedziałem sobie że jakoś dojadę bo to tylko 18 km drogi przede mną. Po następnych 5 km już sobie powiedziałem, że kryzys jednak mniedopadnie. Z każdym kolejnym kilometrem już było coraz gorzej. Nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, wiłem się z prędkością około 7km/h i myślałem o kotletach schabowych.
Gdy dojechałem do domu, położyłem rower przed domem. Zrzuciłem mokre, przepocone ubranie, szybka kolacja i do łóżka. W domu gorąco, leżę pod kołdrą a jest mi strasznie zimno i w dodatku zaczęły mnie łapać skurcze mięśni w nogach.

Po trzech godzinach odpoczynku miałem już na tyle siły by schować rower i się umyć . Na drugi dzień lekkie objawy przeziębienie ale w kość dał mi ból nie gardła lecz podniebienia. Nawdychałem się zimnego powietrza, piłem zimną wodę z bukłaku i łapczywie piłem gorącą zieloną herbatę na postojach. Po prostu trzeba uważać.

Pozdrawiam

Świątecznie po okolicy

Poniedziałek, 13 kwietnia 2009 · Komentarze(2)
Kategoria MTB
Wróciłem na terenowe koła z oponami nobby nic napompowanymi do 4 barów. Na drodze pięknie mruczą i to mi się podoba:) Do gładkich kółek chyba już nie wrócę, NN rządzi:D i rower zaczął przyzwoiciej wyglądać:D

Poniżej kilka fotek. Niektóre zostały zrobione z filtrem antypolaryzacyjnym o nazwie accent typhoon :D
W tamtym roku było więcej krokusów, w dodatku obecnie zaczęły już przekwitać.

Panorama mojej miejscowości


Ostrysz od strony północnej


W tle górka Cyrlica należąca już do Chochołowa


A to widoki które można z niej podziwiać


Ostrysz od strony południowej


Od jakiegoś czasu ludzie zaczęli wypalać trawy. Dawniej tego nie było


To już Dziansiz


Jechałem sobie pomału, spokojnie ale pod górę cisnąłem. Jaki czas powinienem na takiej trasie uzyskać by być średni?


Pozdrawiam

Z i do domu

Niedziela, 12 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria MTB
Na gładkich oponach czas na trasie dom - Zakopane poprawił mi się o 68s. w stosunku do kół z oponami nobby nic i wyniósł 29min 56s

Powrót zawsze był dłuższy o kilka minut. W tym wypadku wyniósł 32min 31s i również jest lepszy o około minutę w stosunku do kół terenowych.

Mogło być lepiej. Momentami przeszkadzały w jeździe silne podmuchy wiatru ale generalnie była świetna pogoda.

Nocny wypad 3

Czwartek, 9 kwietnia 2009 · Komentarze(2)
Kategoria MTB
Z drobnymi zmianami powtórzyłem wczorajszą pętle. Wyjechałem z zamiarem podkręcenia prędkości średniej a wyszło coś zupełnie przeciwnego. Po części gorsza średnia spowodowana jest trudniejszymi warunkami drogowymi. Dzisiaj padał deszcz; droga się zrobiła mokra i gorzej stały się widoczne dziury na niej oraz więcej wody padało z opon na twarz :)

Kilka zdjęć z Chochołowa




Jutro wracam na stare, terenowe koła.

Pozdrawiam

Nocny wypad 2

Środa, 8 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
Kategoria MTB
Powtórzyłem pętle z ostatniej niedzieli tylko trochę zmodyfikowaną z wyłączeniem terenu. Tym razem zabrałem sobie batonik, który podgryzałem co 11 km. Efekt od razu widoczny, czyli lepsza prędkość średnia oraz brak problemu wycieczenia.

Staram się zawsze zrobić jakieś dokumentujące zdjęcie, przy okazji zabrałem mini statyw :D