Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:147.29 km (w terenie 60.00 km; 40.74%)
Czas w ruchu:10:52
Średnia prędkość:13.55 km/h
Maksymalna prędkość:72.50 km/h
Suma podjazdów:2735 m
Maks. tętno maksymalne:187 (0 %)
Maks. tętno średnie:144 (0 %)
Suma kalorii:3921 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:73.65 km i 5h 26m
Więcej statystyk

Gorce - Turbacz

Niedziela, 17 maja 2009 · Komentarze(4)
Kategoria MTB
Zaplanowana pierwsza wizyta w Gorcach miała się odbyć w sobotę ale z przyczyn pogodotwórczych sobota upłynęła pod znakiem konserwacji ghosta i raleigha (mój pierwszy poważny rower). Niedziela przyniosła ze sobą ocieplenie oraz wspaniałą słoneczną pogodę.

Punkt 8:30 wyjazd z domu z kilkunastokilogramowym wyposażeniem w stroną Gubałówki.

Jedna z wielu kapliczek w Dzianiszu

Widok od strony północnej Dzianisza


Po zdobyciu Gubałówki zacząłem kierować się w stronę Nowego Targu.

Niedzielny, poranny widok z Gubałówki

W drodze do Nowego Targu


Nowotarski rynek


Początek żółtego szlaku do schroniska Turbacz. Niestety miejscami podjazd był za stromy i zbyt kamienisty na jazdę. Musiałem iść z buta.


Kaplica Papieska



Szlak żółty później staje się na tyle przyjemny, że do samego schroniska można bez problemu podjechać na rowerze. Po drodze spotkałem parkowców, z którymi zamieniłem kilka słów. Są bardzo pozytywnie nastawieni do rowerzystów.
Muszę potrenować ponieważ tchu w piersiach miałem jeszcze sporo ale kolana nie wytrzymywały wysiłku. Momentami na podjeździe strasznie piekły.

W schronisku zgadałem się z dwoma rowerzystami i przy okazji posiliłem się naleśnikami.



Szlak czerwony na Turbacz. Miejscami zbyt stromy na rower ale największy problem stanowiły wiatrołomy.


Turbacz 1310mnpm


Pobłąkałem się w okolicy Turbacza a następnie skierowałem się szlakiem w stronę Kiczory.


Zalew czorsztyński (troszkę go widać), widok z czerwonego szlaku z Kiczory


Odbiłem w prawo na czarny szlak, z którego zbłądziłem by pojeździć po trasach nieuczęszczanych przez turystów. W takich miejscach czuć atmosferę lasu.


Koniec przygody w terenie. Do domu jeszcze kilkadziesiąt kilosów a pomału zaczynają skurcze w nogach łapać.


Kościół oraz skansen w Łopusznej




Potok Białka. Przez most już można "dziko" przejechać





Herbata z cytryną w plenerze smakuje wyśmienicie. Przy okazji napełniłem bukłak świeżym piciem. 3 litry herbaty owocowej z yarbe mate myślałem, że starczy na cały dzień.


Ostatni zdjęcia jakie zrobiłem. Jakieś 30km przed domem zaczeły mną szarpać skurcze. W piersiach miałem jeszcze duży zapas siły ale nogi padły. Od tego momentu wlokłem się do domu w ślimaczym tempie. Byle tylko dojechać.





Do domu dojechałem o godz 22:30. Dinotte na kasku się przydał:) Tak, to prawda. W końcu go kupiłem.

Pozdrawiam

Trzeba się rozruszać po chorobie

Niedziela, 3 maja 2009 · Komentarze(0)
Kategoria MTB
Choroba dopadła mnie w najmniej spodziewanym momencie czyli w długi weekend majowy. Miałem się wybrać z kilkoma kolegami na skałki by się po wspinać (czego wcześniej jeszcze nie robiłem). Rower też odpadł.
Dzisiaj po ustąpieniu większości objawów grypy czy jakiegoś innego choróbska postanowiłem delikatnie rozruszać kości. Przy okazji przetestowałem sensor rytmu serca i czujnik kadencji do Garmina Colorado. Efekt? Nie zapisały mi się w śladzie podroży dane odnośnie kadencji. Dziwne, chyba że w śladzie się nie zapisuje ta informacja.

W poniedziałek rano pobudka, wyjazd do Katowic. W piątek na weekend trzeba odwiedzić Kraków. W domu będę późnym wieczorem w niedzielę, po której nastaje poniedziałek i kolejny wyjazd do Katowic do pracy z piątkowym powrotem do domu - prawie dwa tygodnie bez roweru!

Pozdrawiam