Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:138.97 km (w terenie 65.00 km; 46.77%)
Czas w ruchu:09:46
Średnia prędkość:12.18 km/h
Maksymalna prędkość:73.90 km/h
Suma podjazdów:2172 m
Maks. tętno maksymalne:188 (95 %)
Maks. tętno średnie:144 (73 %)
Suma kalorii:4526 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:46.32 km i 4h 53m
Więcej statystyk

Beton, auta, statki powietrzne i kolej żelazna - jazda inna niż wszystkie.

Poniedziałek, 20 lipca 2009 · Komentarze(0)
Krótki epizod rowerowy z pobytu w stanach czyli dwa kółka w koło lotniska Midway w Chicago.
Wpis inny niż zwykle ponieważ ze środka ogromnego miasta a nie z lasu:)
Nawet da się jeździć miedzy autami, gdy się ma nad sobą lądujące samoloty i snujące się wolno pociągi towarowe oraz towarzyszkę;)



W tzw. downtown mnóstwo rowerów i bikerów.

Odwiedziłem kilka sklepów rowerowych w Chicago w tym Village Cycle Center (jeden z większych) z nadzieją, że zaopatrzę się w jakieś wystrzałowe ciuchy rowerowe np. gore bike wear ale dostępność towarów mało różnorodna. Rowery drogie.

Pozdrawiam

Dwudniowy wypad w Gorce - Dzień Drugi

Niedziela, 5 lipca 2009 · Komentarze(4)
Kategoria MTB
W niedzielę rano spotkała mnie miła niespodzianka. Okazało się, że w schronisku pracuje moja koleżanka Sabina.

Szybko się spakował i po dłuższej rozmowie z Renatą (dziewczyną która wypuściła mojego ghosta) pojechałem na mszę do kaplicy papieskiej na Rusinowej Polanie.


Po mszy, szybki powrót do schroniska na śniadanie, po którym nie chciałem marnować czasu i wyruszyłem na szlak w kierunku Jaworzyny Kamienickiej 1280 mnpm.





Gdzieś w rejonach Jaworzyny znajduje się Zbujecka Jama. Ją udało się odnaleść.



Miejsce katastrofy liberatora znajduje się gdzieś w rejonach Przełęczy Pańska Przychybka. Żeby było szybciej postanowiłem zboczyć ze szlaku i iść na krechę w kierunku polany. Oczywiście mi się to nie opłaciło. Ciężko było iść na piechotę a co dopiero taszczyć rower. Przy okazji zobaczyłem jakiegoś wyrośniętego ptaka, z długimi piórami na kuprze (odwłok też miał wielki).







Doszedłem do przełęczy. Pokręciłem się po okolicy. Pomnika upamiętniającego katastrofę samolotu nie znalazłem (brak pozycji pomnika na mapie gps)


Skierowałem się na szczyt Magurki 1108 mnpm gdzie na trasie złapała mnie ulewa. Udało mi się zrobić zdjęcie młodego jelenia, który wypiął się na mnie :P



Troszkę mnie czas gonił, więc musiałem skrócić błąkanie się po szlakach Gorców ale w rejonie Ochotnicy Górnej postanowiłem skręcić na szlak czerwony a potem przez las dostać się do szlaku czarnego. Przy okazji zrobiłem sobie przerwę na obiad:) Niestety tylne koło dostało jakiejś awarii i zeszło z niego powietrze. Napompowałem je ponownie i udało mi się dojechać do domu. Dętka jednak nadaj się do wymiany.






W Ludzmierzu skręciłem w ruchliwą drogę na Nowy Targ.
W Nowym Targu spotkałem Japończyka idącego ulicą. Wydawało mi się, że rano widziałem go w schronisku pod turbaczem. Rzeczywiście to był on. Na imię ma Riju i studiuje fizykę wraz z chemią w Warszawie. Świetnie mówi po polsku.

Ów ten Japończyk.


Z tylnego koła powietrze powoli schodziło ale dostałem się do domu.


W wolnym czasie znów wybiorę się w Gorce szukać miejsca katastrofy liberatora ale już zaopatrzę się w klasyczną mapę z naniesionym miejscem kraksy :)

pozdrawiam

Dwudniowy wypad w Gorce - Dzień Pierwszy

Niedziela, 5 lipca 2009 · Komentarze(2)
Kategoria MTB
W końcu nadszedł długo wyczekiwany wolny weekend. Musiałem się wybrać w dłuższą podróż ponieważ od kilku tygodni jestem pozbawiony dostępu do roweru z powodu pracy w delegacji.
Zaplanowałem, że odwiedzę z powrotem Gorce i zatrzymam się na noc w schronisku pod Turbaczem. Natomiast głównym celem wycieczki będzie znalezienie miejsca katastrofy samolotu transportowego "Liberator" który się rozbił w gorczańskich lasach podczas drugiej wojny światowej w 1944r.

W sobotę rano załatwiłem wszystkie niezbędne sprawy oraz zaopatrzyłem się w sklepie sportowy w jakiś napój izotoniczny w proszku: isofaster o smaku grejpfruta (wrażenia smakowe bardzo przeciętne) oraz w magnez by uniknąć skurczów mięśni.

Z domu wyjechałem po godzinie 16:00. Przed każdym wyjazdem coś mnie musi opóźnić. Jak nie majsterkowanie przy rowerze to czasem sąsiad ;)

Oczywiście w trakcie jazdy jak najmniej asfaltu:)



Ale na asfaltowym odcinku w pobliżu miejscowości Czerwienne zagapiłem się na licznik i ledwo wyrobiłem się w zakręcie. Jeszcze nigdy nie miałem pulsu na poziomie 188 na zjeździe.

Sanktuarium Maryjne w Ludźmierzu.


Przy okazji wpakowałem się w niezłe bagno, na którym straciłem z około godziny czasu wyczekując odpowiedniej chwili by "ustrzelić" myszołowa. Ptaka poleciał, a ja zostałem wśród mokradeł i ścinki drzew.


Tory i pociąg



Tory przecina niebieski szlak (według mapy: Topo_PL_100) w kierunku którego się skierowałem. Niestety Na odcinku kilku kilosów szlak biegnie po zakopiance by później przybrać bardzo przyjemną formę:)





Od schroniska "Stare Wierchy" szlak zmienia kolor na czerwony.



Od much nie sposób się opędzić.


Trafiłem na małe piksle. Czy ktoś wie co to za młody zwierzolot?


Momentami szlak stawał się strasznie kamienisty, co niekiedy uniemożliwiało podjazd.


Obelisk.


Do schroniska pod turbaczem dotarłem po godz. 21:00. Z zakwaterowaniem i z miejscem na rower (brudny) nie było żadnego problemu. Nocleg kosztował mnie 22 pln. W pokoju niestety już wszyscy spali.

pozdrawiam.