Dwudniowy wypad w Gorce - Dzień Drugi

Niedziela, 5 lipca 2009 · Komentarze(4)
Kategoria MTB
W niedzielę rano spotkała mnie miła niespodzianka. Okazało się, że w schronisku pracuje moja koleżanka Sabina.

Szybko się spakował i po dłuższej rozmowie z Renatą (dziewczyną która wypuściła mojego ghosta) pojechałem na mszę do kaplicy papieskiej na Rusinowej Polanie.


Po mszy, szybki powrót do schroniska na śniadanie, po którym nie chciałem marnować czasu i wyruszyłem na szlak w kierunku Jaworzyny Kamienickiej 1280 mnpm.





Gdzieś w rejonach Jaworzyny znajduje się Zbujecka Jama. Ją udało się odnaleść.



Miejsce katastrofy liberatora znajduje się gdzieś w rejonach Przełęczy Pańska Przychybka. Żeby było szybciej postanowiłem zboczyć ze szlaku i iść na krechę w kierunku polany. Oczywiście mi się to nie opłaciło. Ciężko było iść na piechotę a co dopiero taszczyć rower. Przy okazji zobaczyłem jakiegoś wyrośniętego ptaka, z długimi piórami na kuprze (odwłok też miał wielki).







Doszedłem do przełęczy. Pokręciłem się po okolicy. Pomnika upamiętniającego katastrofę samolotu nie znalazłem (brak pozycji pomnika na mapie gps)


Skierowałem się na szczyt Magurki 1108 mnpm gdzie na trasie złapała mnie ulewa. Udało mi się zrobić zdjęcie młodego jelenia, który wypiął się na mnie :P



Troszkę mnie czas gonił, więc musiałem skrócić błąkanie się po szlakach Gorców ale w rejonie Ochotnicy Górnej postanowiłem skręcić na szlak czerwony a potem przez las dostać się do szlaku czarnego. Przy okazji zrobiłem sobie przerwę na obiad:) Niestety tylne koło dostało jakiejś awarii i zeszło z niego powietrze. Napompowałem je ponownie i udało mi się dojechać do domu. Dętka jednak nadaj się do wymiany.






W Ludzmierzu skręciłem w ruchliwą drogę na Nowy Targ.
W Nowym Targu spotkałem Japończyka idącego ulicą. Wydawało mi się, że rano widziałem go w schronisku pod turbaczem. Rzeczywiście to był on. Na imię ma Riju i studiuje fizykę wraz z chemią w Warszawie. Świetnie mówi po polsku.

Ów ten Japończyk.


Z tylnego koła powietrze powoli schodziło ale dostałem się do domu.


W wolnym czasie znów wybiorę się w Gorce szukać miejsca katastrofy liberatora ale już zaopatrzę się w klasyczną mapę z naniesionym miejscem kraksy :)

pozdrawiam

Komentarze (4)

Zaopatrzę się jeszcze w śpiwór i w namiot (odpowiednio małych gabarytów), czyli sprzętu będę woził jeszcze więcej:D Wcześniej muszę kupić większy plecak. W obecnym camelbaku brakuje mi już miejsca.

Często zbaczam ze szlaków i wpadam w głęboki las, po którym się nie da rady jeździć:D W tedy przeklinam siebie, że zawsze muszę się wpakować w jakiś gąszcz. Tak było i tym razem. Dużo czasu musiałem iść z buta i uważać by się nie poślizgnąć i by się nie sturlać w dół. Wcale nie jest tak cudownie jak by się mogło wydawać :D

pozdrawiam

stasimon 11:58 czwartek, 9 lipca 2009

Fajny wyjazd, no i piknik tez niezły zrobiłeś sobie z wyżera. Mi by się tego tachać nie chciało, ja tam wolę suszone mięso i banany.

QRT30 18:48 wtorek, 7 lipca 2009

Tyle rzeczy w plecaku wozić - masakra :P Kurczę, super traski robisz, poświęcę chyba kiedyś jeden cały dzień na odgapienie ich od Ciebie, bo 26 jadę na 3 tygodnie w Pieniny i bym chciał sobie troszkę po górkach pośmigać :)

vanhelsing 16:24 poniedziałek, 6 lipca 2009
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa alasi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]